Wysłany: 2010-02-11, 21:27   Garaż    
(...) Hmm ...dzień jak codzień - westchnąłem sam do siebie.
Naprawa somochodu zawsze sprawiała mi wiele radości. W garażu zawsze mogłem się odprężyc. Moje myśli stawały się tamczyste i spokojne. Wszystko co mnie otaczało ,całe moje życie nabirerało tam sensu . Nawet problemy stawały się błache i proste do rozwiązania. tak ... , to jest mój garaż - mój azyl , moje miejsce kontemplacji ....
cisza i spokój ... z uchylonych drzwi docierały do mnie jedynie śpiewy ptaków...
..............wszechogarniający spokój..............
Wszystko jest takie pogmatwane - cała ta sytuacja . Wygląda na to że moje życie bardzo sie zmieniło poprzez te... chciałoby się powiedzieć ,,nieszczęsne wpojenie,, ale niemysle otym w ten sposób. Nessie to moje szczęście dzielone poprzez odrzucenie i ( mam nadzieje że chwilowe) potępienie ze strony mojej rodziny z la push .
.....hmm... szczęście w nieszczęściu.....


Pół godziny roboty i skończone ,samochód powinien jeżdzić bez żadnych problemów. Udalo mi się tagże wyeliminować nieznosny ryk silnika który teraz pracowal tak cicho jakby był wyłączony. Zdumiony własnymi mechanizacyjnymi umiejętnościami odłożyłem narzędzia na miejsce i dalej niewiedzialem co ze soba począć. Tu w pewien sposob piszę swój pamiętnik , nie taki prawdziwy ale pamiętnik w mojej głowie- tylko tu jestem w stanie myśleć wyjątkowo trzeżwo . Leach... widziałem ją tydzień temu.Byłemtak zapracowany - naprawa rabbita,R enesme , naprawa rabbita, R enesmee,..... i znów... Nessie. Nie! tak niepowinno być.
Przywołałem w pamięci uśmiech Leach z tamtego lata.Było to najpiękniejsze wspomnienie z udziałen Lei jakie miałem . Stęskniłem się za nią ... nawet bardzo...